Najgorsza zima jest i tak lepsza niż najlepsze lato.

23-08-2020 15:01

To ten czas w sezonie kiedy coraz częściej spoglądam na deskę. Rower, góry, żagle to wszystko jest spoko ale król i królowa jest jedna czyli snowboard i zima. W życiu jestem tak niesystematyczny jak tylko się da, na przekór można by powiedzieć że jestem diabolicznie systematyczny w byciu rozlazłym i mało konsekwentnym. Są jednak drobne wyjątki - jest nim np. magiczny plik Excel na komputerze a w nim spis WSZYSTKICH wyjazdów na deskę odnotowanych z diaboliczną dokładnością i uporem maniaka. Gdzie, z kim jaka pogoda, jaki śnieg itp. I tak od 5-6 lat. Dzięki temu łatwo mogę stwierdzić że ostatni sezon był obiektywnie lichy. Opady były marne i późno. W Polsce dobre jeżdżenie zaczęło się pod koniec grudnia a mam wpisy nieraz i z października (sezon 2016/2017). COVID nie pomógł i zamknął Tatry w moim ulubionym okresie. Jasne - były też dobre dni ale naprawdę połączenie tych mikro szans z pracą pogoda i dziesiątkami innych spraw było nie lada sztuką. Prosto było by zatem podsumować że był to najgorszy sezon prawda? Otóż nie - była by to Tischner'owska trzecia prawda. Z perspektywy kilku lat jeżdżenia fajnie jest wiedzieć że nadal mam z tego frajdę, motywację. Że nadal mam ten moment uniesienia po zjechaniu dobrej linii albo po prostu po dobrym dniu dlatego dla mnie każdy sezon jest lepszy od ostatniego po prostu dlatego że był i że można czekać na następny i planować co my to nie zjedziemy !!!

Drobne podsumowanie tego przykrótkiego acz pięknego sezonu.

1. Mądry polak po szkodzie - Pilsko, pierwszy puch sezonu i nowe GOPRO 8 poszło w zapomnienie. Odklejone, urwane - nie istotne. Nie pomogło 5 misji poszukiwawczych na wiosnę ( i w czasie covida). Nie ma, przepadło na wieki. Zostało stara piątka drucikiem do kasku zamocowana na stałe.

2. Linia sezonu - Wołowiec, wschodnia ścian. Piękny zjazd - szybki, bezpieczny. Na pewno będzie powtórzony o wschodzie słońca. Wówczas 100% magii gwarantowane.

3.Wyjazd sezonu - Zillertal Mayrhofen. Do powtórki bo teren jest przeogromny i największa zaleta - jak się znajdzie dobrą metę to przez tydzień można nie wsiadać do samochodu.

4. Dobre bo polskie - Rysianka. Beskidy coraz mocniej mnie pochłaniają. Ba - w tym sezonie wielokrotnie szukałem swoich zjazdów właśnie w małych górach kosztem tatr a okolice Rysianki dają mi to co górach jest dla mnie nie do przecenienia czyli pustkę od ludzia i święty spokój.

6. Stare śmieci - którejś niedzieli wróciłem na królową Beskidów a dokładnie na jej małą sąsiadkę. Przywitała mnie 5 cm opadem , lodoszrenią pod spodem i huraganowym wiatrem. Jeszcze dobrze nie zjechałem z góry chmury się rozpostarły i wyszło słonce na górze. No cóż - nazwa "Kapryśnica" zobowiązuje.

7. Feels like home - Piztal. Uwielbiam start sezonu w listopadzie. Nawet jeśli śniegu było mało to te pierwsze zachwyty, pierwsze przybite piątki, i te szczere uśmiechy i radości wśród przyjaciół są dla mnie wyjątkowe i bardzo ważne.

8. Obsesja - taaaaa... wchodziłem na Pilsko 5 razy szukając GP8. raz nawet wnoislem rower na plecach. Ale przepadło , zmielone prawdopodobnie przez ratrak. Chyba ze ktoś znalazł i się nie pochwalił - w takiej sytuacji oby Ci dobrze służyło i cię zdradziło tak jak mnie :)

9.Zdjęcia - jak zwykle mało bo milion powód. A to plecak ciężki, a to poszedłem sam. A to nie ta pogoda. A to się obraziłem na świat po zgubieniu gopro - foch o już. W tym sezonie obiecuję sobie że tym  razem NA PEWNO będzię ich więcej. I lepsze...

 

... no i na koniec wideło. Bez dub-stepu i hiper-duper przejśc. Prawie że surowizna.